niedziela, 24 kwietnia 2011

List #3

Panie!
Boże, straciłam wszystkich, wszystkich bliskich memu sercu. Najpierw mama - była osobą dla mnie najbliższą, później ojciec, - który nie mógł pozbierać się po odejściu matki.Codziennie modle się i zadaje pytanie 'Dlaczego to właśnie mnie spotkało? Dlaczego ja?' - lecz nigdy nie uzyskuje odpowiedzi. Powoli przestaje wierzyć w to, że kiedyś w moim życiu będzie dobrze,ułoży się ale także... aż wstyd się przyznać przestaje wierzyć w Ciebie. Sama nie wiem jak, nie mam pojęcia.Wiem, że pewnego dnia zejdziesz do mnie, otrzesz moje załzawione oczy i powiesz, że wszystko będzie dobrze. Nie mam siły już żyć, wszystko leci mi z rąk - nie umiem tak żyć! Ty wiesz co czuję - jesteś wewnątrz mnie. Moja najlepsza przyjaciółka - Klara - znasz ją, niedawno chciała popełnić samobójstwo, kolejna osoba chciała mnie opuścić. Wiem że nie raz w Ciebie wątpiłam, przepraszam i dziękuje, że pomimo tego powstrzymałeś ją, uratowałeś. Powiem Ci szczerze że duszę się w swoim ciele, chciałabym pójść tam do Ciebie, rodziców, dziadków, brata i wszystkich mi bliskich. Czuję Cię co dnia, jak rozsadzasz moje serce z miłości do osób, które są tam u Ciebie, wiesz o kogo mi chodzi... tak także o Radka mojego pierwszego chłopaka, którego nadal kocham pomimo tych czterech lat, wciąż odwiedzam jego grób i cicho łkam. Wiem - ty to widzisz. Mam do Ciebie jedną małą prośbę. Daj mi odwagę, aby raz na zawsze zakończyć wszystkie troski, cierpienia i bóle. Tylko i jedynie Ty możesz zaprowadzić mnie do siebie. Kocham Cię Boże pomimo tego jaka będzie twoja decyzja co do mnie. Kocham.

piątek, 25 marca 2011

List #2.

Najdroższy!
Witaj, wiem że może nie przeczytasz całego tego listu ale musiałam Ci to napisać. Jesteś w moim życiu kimś ważnym,bardzo ważnym! Dzisiaj gdy przechodziłam obok twojej klatki wszystkie wspomnienia wróciły,wszystkie.. Wiem, że nie okazywaliśmy sobie uczuć, próbowaliśmy być przy sobie zupełnie innymi ludźmi. Teraz gdy jestem od Ciebie odłączona brakuje mi, brakuje mi Ciebie,tych twoich słodkich słów i czułych gestów.Zawsze miałam i mam Cię za Anioła, który zstąpił, by mnie ratować. By udowodnić mi, że wszystko jest możliwe, że nie wolno się poddawać, że... że jestem człowiekiem. Jesteśmy skrajnie innymi osobami. Mnie litością i niezrozumieniem napawa myśl, że Ty przez swoje życie kierujesz się jakimiś własnymi regułami, moralnością – wszystkim tym, co sama odrzuciłam, traktując jako bezsensowne i naiwne gry, zupełnie niepotrzebne przeszkody, utrudniające nam żyć, jakie sobie zaplanowaliśmy. Niestety, zmieniłam się. Zaczęło mi zależeć. To właśnie uczucie wypełniło mnie do głębi, boleśnie mnie raniąc, napełniając mnie tęsknotą – cierpieniem, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłam. Egoizm to ostatnia z moich broni,którą mogę użyć te amunicje się nigdy nie wyczerpią. Twoje ramiona były mi schronieniem, w których opuszczały mnie wszelkie złe myśli – były wejściem do tego naszego małego świata. Twój głos był dla mnie ukojeniem i nadzieją na lepsze jutro. To coś rozwala mnie od środka, to pragnienie bycia przy tobie i nieustanna tęsknota za twoim uśmiechem, dotykiem! Czasami zastanawiam się co by było gdybym Cię nie spotkała na swojej drodze. Nie pomyśl sobie proszę, że jestem sentymentalną wariatką. Chciałabym wierzyć, że jesteś niezwykły, masz bogatą osobowość i marzysz o czymś więcej niż tylko o nowym samochodzie, komputerze czy wyjściu na dyskotekę... Być może jestem marzycielką, ale przecież cuda się zdarzają. Chciałabym po prostu, abyś był wesoły, ciepły i troskliwy. Dość mam tych chłopaków, którzy z byle powodu zaczynają się bić, kłócą się i dąsają o byle co. Chcę abyś był wrażliwy i wcale nie wstydził się tego okazać. Uroda nie ma dla mnie tak dużego znaczenia... O wiele ważniejsze jest to, kim jesteś naprawdę i co myślisz. Cenię szczerość i odwagę w wyrażaniu poglądów. Pilnie wpatruję się w twarze mijanych chłopaków i słucham, czy moje serce poruszone jakimś przeczuciem zacznie bić żywiej... Wierzę, że teraz, kiedy myślę o Tobie- Ty, wpatrzony w twarze przechodniów, zadajesz sobie pytanie: „Czy to ona?”. Wiem co sobie myślisz 'naiwna dziewczyna', nie ja po prostu mam marzenia i fantazje. Kocham Cię pomimo wszystkich za i przeciw.

poniedziałek, 14 marca 2011

List #1

 Droga mamo!

Dzisiaj dokładnie o godzinie 15:34 mija rok ja nie ma Cię przy mnie, jak nie mówisz mi co mam robić, a czego nie. To już ROK jak za tobą tęsknie i po nocach wołam twoje imię. Chciałabym opowiedzieć Ci co się zdarzyło przez ten długi czas, cholernie długi. Chciałabym powiedzieć Ci że co noc płaczę, czasem bywa że i w dzień. Ojciec powoli nie wytrzymuje psychicznie i chciałby Cię zobaczyć, a spokoju szuka w tanim winie, które chowa pod łóżko zgrzewkami i co dzień idzie po nową. Ostatnio gdy wyjęłam stary album babci by obejrzeć nasze zdjęcia, ujrzeć Cię chociaż na fotografii uderzył mnie i zabrał mi album. Boje się, boje się każdego kolejnego dnia, tego że zostanę sama, sama na tym świecie bez was obojga. Codziennie gdy budzę się rano mam nadzieję, że w kuchni ujrzę Ciebie, krzątającą się bez celu i zaglądającą po tysiąckroć to tej samej szafki. Chciałabym zobaczyć twoją bladą cerę z lekkimi rumieńcami na policzkach i z wyróżniającymi się pełnymi, malinowymi ustami.Brakuje mi tego jak uczyłaś się pisać na laptopie, a jak Ci coś nie wychodziło to wkurzałam się i krzyczałam.Często też po głowie chodzi mi myśl co by było gdybyś była? Gdybyś nadzorowała każdy mój krok, troszczyła się, w zime kazała nakładać czapkę i grubo się ubrać powtarzając że szkoła to nie rewia mody i chociaż w zimę trzeba się ubrać ciepło żeby nie znarznąć. Brakuje mi naszych ciągłych kłótni. Brakuje mi Ciebie, nam brakuje Ciebie! Ojciec nie okazuje już żadnych uczuć, oczy mu się błyszczą i kleją widać, że cierpi tak jak my wszyscy. Wczoraj ojciec powiedział mi, że gdy odchodziłaś, tam do góry do Boga zabrałaś ze sobą miesięczne dziecko, dopiero poczęte. Ponoć miał to być Sebastian tak? Wiem, że nie odpowiedz mi na to pytanie, ale proszę Cię dbaj o siebie i Sebastiana! Cześć! 

Ps. Kocham Cię, kocham was. Kochałam,kocham i będę kochać!

środa, 23 lutego 2011

Ciastko z wróżbą.

To był dokładnie czwarty stycznia, tego dnia życie Kariny zmieniło się całkowicie. Karina była nieśmiałą dziewczyną, która przesadnie na siebie uważała/ Dopiero tego jednego nie przemieniła się z pączka w dorodnego kwiata. Zimowego poranka dziewczyna umówiła się ze swoją przyjaciółką i jej dwuletnim bratem w kawiarni. Szła ulicą, a jej buty rytmicznie stukały w kafelki chodnika. Oczy wbite miała w ziemie i nie zwracała uwagi na nikogo. Wszyscy schodzili jej z drogi, lecz napotkała na swojej drodze grupę chłopaków, którzy wcale nie mieli zamiaru tak łatwo przepuścić tak seksownej i ponętnej dziewczyny. Stanęli jej na drodze, a ona zderzyła się z jednym z nich. Otoczyli ją i zaczęli mówić :
-Ej dziunia, pokręć tyłeczkiem to może Cię przepuścimy.
Podniosła głowę i od razu rzucił się jej w oczy wysoki brunet w zielonej bluzie. Spojrzeli na siebie z pożądaniem, jakby byli zakochani od kilku pięknych lat.
-Chłopaki puśćcie ją. – Powiedział nieznajomy chłopak poczym odsunął się aby dziewczyna mogła przejść.
-Dzięki! – odparła.
Z oddali było słychać jedynie stukot jej szpilek. Doszła do kawiarni z twarzy nie schodził jej uśmiech, co u niej było nietypowe.
-Cześć kochana. – przywitała się Majka, a jej brat Kacper rzucił się Karinie na szyję.
-Cześć kotki moje małe.
-Karina co ty taka uśmiechnięta co? Gadaj mała!
-Wiesz dzisiaj na ulicy spotkałam takiego chłopaka..
-I już wszystko jasne, tylko kociaku nie daj się zranić dobrze? Zależy mi abyś była szczęśliwa, a ja jestem twoją przyjaciółką i jestem od tego aby Ci pomagać.
-Zamówiłaś coś? – dziewczyna zmieniła temat.
-Tak dwie małe kawy i soczek dla Kacpra oraz dwa ciastka z wróżbą.
-O to fajnie. – Powiedziała Karina.
Po chwili kelnerka przyniosła zamówienie. Dziewczyny sięgnęły po ciastka i sprawdziły wróżby.
-Pamiętaj o najbliższych. – przeczytała Majka. – A co u ciebie pisze?
-Słuchaj rytmu swego sera ono wie najlepiej. – uśmiechnęła się pod nosem. Czuła, że to coś znaczy. Gdy ujrzała tego ponętnego bruneta jej serce zaczęło dygotać i poczuła jakby ktoś zapukał do jej serca i zapytał czy może się tam wprowadzić na stałe. – Już późno muszę iść przepraszam. Cześć. – dokończyła i ucałowała w policzka Kacpra i Majkę. Szła do domu i rozmyślała uśmiech nadal nie schodził jej z lic. Poleciała jej nawet jedna łza, łza szczęścia. Przed domem otarła oczy i weszła. Było cicho, ani jednej żywej duszy. Poszła do kuchni i zrobiła sobie gorącej herbaty, bo dzisiejszy dzień był wyjątkowo zimny. Nasypała cukru do cukierniczki i posłodziła ją. Jedna łyżeczka, dwie, trzy, cztery, pięć, aż nagle ocknęła się. „pięć łyżeczek ?! co ja robie?” – od razu pomyślała i już wiedziała, że się zakochała. Zrobiła sobie drugą herbatę, ubrała ciepłą kożuchową bluzę i wyszła na taras.
„Boże – zaczęła- spraw, aby on mnie nie zranił, proszę. Jeszcze nigdy Cię o nic nie prosiłam, to mój pierwszy raz nie wiem jak to się robi. On jest pierwszą osobą do której poczułam coś więcej niż tylko zaufanie, coś o wiele większego, nieopisanego. Proszę pomóż mi to przetrwać.” –powiedziała na głos z nadzieją że ten tam na górze usłyszy ją i choć trochę pomoże. Zrobiło się jej zimno więc weszła do swojego pokoju, a tam leżała kartka której wcześniej nie zauważyła „ Słońce mamy ważne spotkanie. Bądź już o 20:00 w domku mamy ci coś ważnego do powiedzenia. Mama i Tata.” Dziewczyna dostosowała się do tego i równo o 20:00 weszła do domu. Noc była piękna, księżyc świecił jaśniej, a niebo było przepełnione migotającymi gwiazdami. Rodzicie siedzieli na kanapie z grobowymi minami.
-Słoneczko chodź tu. – zaczęła mama, a Karina szybkim krokiem wypełniła jej prośbę.
-Mirosławie zaczniesz?
-Tak Barbaro mogę zacząć.
-Mirosławie? Barbaro? Nigdy do siebie tak nie mówiliście! Gadać co się dzieje! – powiedziała podenerwowanym głosem dziewczyna, która przewidywała że zaraz dowie się czegoś co nie będzie miłe.
-Słońce my z mamą… - zamilkł.
-Co wy z mamą?
-Rozwodzimy się no! Rozwodzimy!
-Co? Dlaczego? Jak to?
-bo twoja matka zachowuje się jak małolata ładnie mówiąc! Rozpuszczona małolata!
-Co? co zrobiła?
-Zabawiała się z chłopakami w twoim wieku. Nie mieli więcej niż po szesnaście lat i widocznie świetnie się bawiła skoro robiła to trzy razy z rzędu. Na własne oczy widziałem!
-Mamo co się nie odzywasz? Nie masz nic do powiedzenia? – pytała dalej zdenerwowana Karina. – No powiedz coś!
-Przepraszam..-wyjąkała cicho zapłakana matka – Przepraszam.
-Tylko tyle? Zasrane przepraszam nie zmieni tego co ja z ojcem czujemy! – dziewczyna trzasnęła drzwiami od pokoju i w bluzce na krótki rękaw wybiegła na zimne powietrze. Wszystko w niej miało ochotę krzyczeć. Przebiegając przez ulicę nie zauważyła nadjeżdżającego samochody, który w ostatniej chwili zatrzymał się prze jej drżącym ciałem. Zawsze była uważna lecz nie tym razem, zmieniła się. Dziewczyna szybkim krokiem poszła dalej, a z samochodu wysiadł jakiś chłopak i złapał jej roztrzęsioną rękę.
-Mała co ci?
-Moja matka zdradza. Rozwodzą się i jeszcze ja.. – wyjąkała kilka słów zdruzgotana.
-Co ty?
-Chyba zakochałam się w chłopaku, którego imienia nawet nie znam.
-Ja Marcin także się zakochałam w bezimiennej dziewczynie, którą widziałem tylko raz no teraz już dwa razy, ale uczucie jest ode mnie silniejsze, o wiele silniejsze. Zakochałem się w tobie. – Powiedział, a krople deszczu z ciemnego nieba zaczęły kapać na tych dwoje. Kropla z jego ust spłynęła na jej czoło.
-Ja też się w tobie zakochałam, a ta twoje bezimienna to Karina.
-Obiecuje Ci Karino że nie zranię Cię nigdy, bo jeszcze do żadnej dziewczynie nie czułem czegoś tak silnego. Po tak krótkiej znajomości stwierdzam, że Kocham Cię!
Karina przytuliła się do Marcina i przez kolejne minuty stali w świetle księżyca i mokneli  wtuleni w swoje ramiona, a krople deszczu spływały po ich zamarzniętych ciałach. Karina pomyślała tylko jedno "dziękuje Ci ciastko z wróżbą." Gdy opowiedziała to wszystko swojej przyjaciółce skomentowała to tak „ prawdziwa miłość odnajdzie się choćby nawet się nie znała.”
Miesiąc później rodzice Kariny wzięli rozwód, ale ona nadal była szczęśliwie zakochana w Marcinie.


Proszę jeżeli ktoś z wam ma pomysł na kolejne posty niech pisze! :)

poniedziałek, 21 lutego 2011

Gorycz kłamstw.

Główni bohaterowie: Marysia i Paweł.
Pozostali : Ania, Sebastian.

Codziennie rano budziła się u boku mężczyzny, którego kochała z całego serca. Miała świadomość, że jest wielką szczęściarą bo ma kogoś komu może zaufać i komu może powiedzieć każdą choćby najbardziej błahą rzecz. Pewnego dnia coś się zmieniło, coś w jej pięknej rzeczywistości pękło i stała się ona szara, wyblakła, straciła wszystkie promienne barwy. W pewnej chwili usłyszała głośny huk, nie podejrzewała, że w drzwiach mieszkania ujrzy swojego ukochanego, lecz kompletnie pijanego.
-Co ty ze sobą zrobiłeś? Przecież jeszcze nigdy nie piłeś, a przynajmniej nie doprowadzałeś się do takiego stanu! – Powiedziała zapłakana poczym podeszła do niego i chciała pomóc dojść mu na kanapę.
-Szmato ! Dziwko ! Marysia jak mogłaś mi to zrobić? – Krzyknął jej prosto w twarz i odsunął się od niej. – Jak mogłaś mnie zdradzić? Jak? – Kontynuował po czym z całej siły walną ją w mokry policzek. Dziewczyna upadła na podłogę, czuła się bezsilna. Nie wiedziała o co mu chodzi, przecież nigdy go nie zdradziła. To co do niego czuła było za silne, aby mogła go zdradzić. Kochała go.
- Ja? – Wyjęczała cichutko. –Paweł  ja nigdy Cię nie zdradziłam. Kocham Cię rozumiesz? Kocham!
Chłopak wybiegł z domu i odruchowo trzasnął drzwiami. Dziewczyna usłyszała jedynie pisk opon dochodzący z ulicy poczym podeszła do okna. Przetarła załzawione oczy i zobaczyła znaną sylwetkę. To był on leżał nieruchomo na śliskiej jezdni. Marysia szybkim krokiem wyszła z domu, biorąc ze sobą jedynie płaszcz. Gdy podeszła do Pawła, przed oczami stanęły jej wszystkie piękne chwile które razem przeżyli. Od miesiąca zbierała się aby powiedzieć mu że będzie tatą, a teraz bała się że już nie będzie na to okazji. Jej rozmyślenia przerwał dźwięk nadjeżdżającego ambulansu. Włożyli nieprzytomnego chłopaka do wozu i pojechali do szpitala. Dziewczyna szybko zamówiła taksówkę i pojechała za nimi. Na oddziale powiedziano jej że musi czekać. Nagle dostała bóle podbrzusza, czuła że coś złego dzieje się z jej maleńkim zarodkiem. Pielęgniarka szybko wsadziła ją na wózek inwalidzki i zawiozła na sale z USG. Lekarz przyszedł w mgnieniu oka i zbadał Marysie. Okazało się że jeżeli takie bóle zdarzą się jej jeszcze kilka razy to może poronić miesięczne dziecko. Jej nogi zrobiły się jak z waty, jednego wieczora dowiedzieć się tylu załamujących rzeczy. Lekarz poprosił dziewczynę aby została na tydzień w szpitalu na kontroli. Marysia błagała aby on położył ją w jednej sali z Pawłem, więc się zgodził.  Gdy weszła do pokoju numer 25b on już tam był, powoli otwierał oczy i cały się trząsł.
-Czemu tu jesteś? – wyszeptał cicho ponieważ nie był  skłonny głośniej mówić.
-Muszę przez tydzień zostać na obserwacji, dzwoniłam do Anki przywiezie nam rzeczy.
-Anki? Przecież to ona powiedziała mi że mnie zdradzasz dlatego kazałem lekarzowi poprosić o to Sebastiana.
-Anka powiedziała Ci że Cię zdradzam? Przecież ona jest zazdrosna o nas, kocha się w tobie od pierwszej klasy! Nie pamiętasz?  I muszę Ci coś powiedzieć…
-Chodź tu. – Powiedział Paweł. Marysia podeszła bliżej i usiadła na skrawku łóżka. – Mów o co chodzi. – kontynuował.
-Jestem…- Przerwała. –Jestem w .. ciąży!
-Co jak to?  Przecież się zabezpieczaliśmy ! – Krzyknął na cały oddział.
-Czyli nie chcesz tego dziecka tak? Aaa! – Dziewczyna u padła na podłogę i zaczęła zwijać się z bólu.
-Co się dzieje? Rodzisz?!
-Aaa! Jak mogę rodzić jak to pierwszy miesiąc baranie! Zawołaj lekarza. Aaaa!
Chłopak pobiegł do najbliższego gabinetu. Po chwili przyszła pielęgniarka z wózkiem aby zawieść dziewczynę na kolejne badania.
-Ostrzegałem panią że jeszcze kilka tak silnych bólów, a pani dziecko może tego nie wytrzymać. Proszę się nie denerwować, bo może skończyć się to źle. – Powiedział lekarz.
-Dobrze postaram się. Dla dobra dziecka. – Powiedziała , wzięła głęboki oddech i wróciła do sali.
Gdy tylko stanęła w drzwiach Paweł zaczął mówić :
-Kochanie ja chce to dziecko. Chce je! I nie wierze że mogłaś mnie zdradzić, bo Cię kocham. – Powiedział. Ona rozpłakała się, ze szczęścia.
-Kocham Cię – wyszeptała i położyła się na łóżko, aby odpocząć.
W tej samej chwili do domu przyszłych rodziców przyjechała Ania. Zaczęła pakować wszystkie rzeczy.
-Co ty tu robisz? – Powiedział jakiś znajomy głos zza jej pleców. To był Sebastian.
-Sebastian? Marysia kazała mi zabrać rzeczy i przywieść do szpitala.
- A mnie prosił o to Paweł.
Zaczęli pakować ich rzeczy.  Gdy zamykali walizkę ich ręce dotknęły się i spojrzeli sobie głęboko w oczy.
-Przepraszam. – Powiedział Sebastian poczym odsunął się od Ani.
-Nic nie szkodzi. – Uśmiechnęła się.
Sebastian zamknął dom i pojechali do szpitala. Weszli do sali, a za nimi lekarz.
-Marysiu i Pawle waszemu dziecku już nic nie grozi. – Rzekł lekarz z uśmiechem od ucha do ucha.
-Naprawdę? O jak dobrze! – Powiedział Paweł poczym usiadł koło Marysi i pogłaskał jej brzuch.
-Przepraszam, że powiedziałam że Marysia cię zdradza. Kłamałam. Byłam zazdrosna, ale już mi przeszło. Zakochałam się w innym mężczyźnie. Przepraszam. – Powiedziała Anka za skruchą.
-Ważne że wszystko się wyjaśniło i jesteśmy szczęśliwi. – Odpowiedział Paweł.
 Tydzień później para zakochanych wyszła ze szpitala, a dwa lata później doczekali się drugiego dziecka, a Ania zaszła w ciąże z Sebastianem.